- Vanesso Marie White czy wyjdziesz za mnie? – brunetka
spojrzała się ze łzami w oczach na klęczącego przed nią mężczyznę. Nie
spodziewała się tego. Nie teraz, tutaj, na ich wspólnych wakacjach.
- Tak – wydusiła przez łzy. Szatyn wsunął na jej palec
srebrny pierścionek z białym diamentem. Wstał i odetchnął z ulgą. Vanessa
rzuciła się Justinowi na szyję i pocałowała delikatnie. Chłopak z nerwów do tej
pory nie wiedział co się wokół niego dzieje. Uświadomił to sobie, kiedy chwycił
jej delikatną dłoń i zobaczył na palcu pierścionek zaręczynowy. Teraz wiedział,
że zostanie z nią do końca.
- Wyglądasz ślicznie – Nicole przytuliła się do przyjaciółki
ubraną w białą suknię ślubną. Miała górę bez ramiączek i dopasowany gorset. Dół
był wykonany z wielu warstw tiulu, a w niego były wszyte, w nierównych
odstępach, malutkie diamenciki. Włosy Vanessy były upięte w niedbałego koczka.
Miała delikatny makijaż i idealnie komponującą się srebrną biżuterię.
Dała krok do przodu i założyła na nogi wysokie, białe
szpilki.
- Kto by pomyślał, że założę szpilki – zaśmiała się do
siebie. Podeszła do lustra i przyjrzała sobie dokładniej.
- Musimy wpiąć welon – mama Nicole weszła do pokoju
wyznaczonego pannie młodej w kościele.
- Tak, jasne – podała kobiecie kawałek białego materiału i
nachyliła się w jej stronę.
- Jestem z ciebie taka dumna. Twoja matka również by była –
Caroline przytuliła Vanessę i ukradkiem otarła łzy.
- Wiem – brunetka szepnęła i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Musimy iść – mąż Caroline wszedł do pokoju. Vanessa wzięła
od Nicole bukiecik z róż i podeszła do mężczyzny.
- Mam nadzieję, że się nie wywrócę w tych butach –
uśmiechnęła się do swojego „wujka”.
- Będę cię trzymać – szepnął do niej, kiedy stali już przed
drzwiami prowadzącymi do ołtarza.
Po chwili rozległ się dźwięk marszu weselnego. Ktoś otworzył
drzwi i Vanessa w końcu go ujrzała. Stał tam i czekał. Tak jak obiecał dzień
wcześniej.
Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Kiedy ją
zobaczył, zaparło mu dech w piersiach. Wyglądała jak anioł, który teraz szedł
ku niemu. Przez całą uroczystość nie mógł przestać się na nią patrzeć.
Wyglądała pięknie. Idealnie.
Kobieta uśmiechnęła się do siebie, kiedy zobaczyła kto
wjeżdża na podjazd domu. Wybiegła na ganek i rzuciła się mężczyźnie na szyję.
- Justin! – krzyknęła i pocałowała szatyna w usta.
- Cześć – odpowiedział niepewnie, nie rozumiejąc całej
sytuacji.
Postawił kobietę na ziemi i spojrzał na nią z uśmiechem na
twarzy.
- Może wejdziemy do domu? – Vanessa entuzjastycznie
pociągnęła męża za dłoń do środka domu.
- Posłuchaj – powiedziała już nieco spokojniej, kiedy
znaleźli się w salonie.
- Zamieniam się w słuch – chwycił żonę za dłonie i splótł
ich palce.
- Jestem w ciąży.
Oboje patrzyli na siebie z niedowierzaniem. Pierwszy ocknął
się Justin, który chwycił kobietę w ramiona i pocałował w usta.
- Ale… Jak to? – jąkał się z radości co drugie słowo.
- Będziemy mieć dziecko – zaśmiała się i rzuciła na męża.
- Udało się nam – Justin chwycił kobietę i zakręcił ją
wokoło własnej osi. – Po czterech latach starań udało się.
- A nie mówiłam? – powiedziała przezornie, a mężczyzna,
kolejny raz, pocałował ją ze szczęścia. Kiedy spojrzał za okno, uśmiechnął się
do postaci Victorii, stojącej za oknem, która odwzajemniła uśmiech, kiwnęła
delikatnie głową i rozpłynęła się w powietrzu.
Wiele ludzi mówiło o nich „szczęściarze”, jednak na początku
ich wspólnego życia nie towarzyszyło im szczęście. Zaczęło im się wieść lepiej,
kiedy Vanessa wróciła z kliniki. Mieli wtedy po osiemnaście lat. Niektórzy z
ich znajomych uważali, że ich związek nie przetrwa ich wyjazdu na studia.
Jednak udało się im. Ona została psychologiem, a on inżynierem. Rok po
zakończeniu studiów, zaręczyli się. Mieli wtedy po dwadzieścia dwa lata.
Niespełna rok później wzięli ślub. Pragnęli mieć dziecko. Robili najróżniejsze
badania, które nie wskazywały na to, że któreś z nich może być bezpłodne.
Vanessa zwolniła się, gdyż jej praca, pomimo, że ją kochała, przysparzała jej
wiele stresu. Jednak to nic nie zdziałało. Ich doktor w kółko powtarzał
„Włóżcie w to uczucie. Nie jesteście maszynami do robienia dzieci.” Te dwa
zdania wryły im się w pamięć.
Pojechali na wakacje, gdzie oddali się rozkoszy. Dziewięć
miesięcy później urodziła się im córeczka, którą nazwali Ann – na cześć zmarłej
matki Vanessy. Rok później postarali się o kolejne dziecko – chłopczyka Paula.
Trzeciego dziecka nie planowali. Urodziło się trzy lata po drugim dziecku. Była
to dziewczynka – Nina. Jednak sprawiła im ono tyle samo radości, co poprzednia
dwójka. Vanessa już nigdy nie wróciła do pracy. Justin zarabiał na tyle dużo,
że mogła sobie na to pozwolić.
Mimo, że na początku ich związku, życie nie szczędziło im
bólu, potem wszelkie cierpienia wynagrodziło z nawiązką. Oboje doczekali się
późnej starości i gromadki wnuków, a nawet prawnuków. Historię swojej miłości
przekazali swoim dzieciom, a oni swoim.
- Byli szczęśliwi – Ann przytuliła się do siostry.
- Na pewno. Teraz też są – Nina odpowiedziała jej drżącym
głosem, ocierając samotną łzę.
- Babciu nie płacz – mała brunetka szarpnęła kobietę za
spódnicę.
- Dobrze kochanie – uśmiechnęła się do niej i złapała za
pulchną rączkę.
- Chodźmy bo się przeziębicie – Paul zaśmiał się do swoich
sióstr.
- Masz rację. Dzieci się przeziębią na tym cmentarzu.
Chodźmy – Ann chwyciła siostrę pod rękę i uśmiechnęła się w stronę grobu. Pod
nosem przeczytała, po raz tysięczny, wyblakły napis na nagrobku:
„Miłość żyje wiecznie.”
________________________________________
Oto koniec historii miłości Justina i Vanessy. Płakałam jak bóbr, kiedy pisałam ten epilog. Sama nie wiem czemu kończę tego bloga... Nie planowałam tego. Po prostu. Wczoraj wieczorem usiadłam przed komputerem, aby napisać nowy rozdział, a wyszedł mi z tego epilog.
Nie martwcie się, że odchodzę. Niedługo powstanie następny blog. Chciałabym najpierw zmontować do niego filmik, który będzie go promował.
Dziękuję WSZYSTKIM, którzy czytali tego bloga. Jesteście wspaniali. Jeżeli nie chcecie się ze mną rozstawać, zapraszam na mojego drugiego bloga: livewithlove-vanstin.blogspot.com
Dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz.
Do zobaczenia.
Nie umiem opisać swoich uczuć podczas czytania tego bloga. Płacz mieszał się z uśmiechem. Ten epilog to jedna z najpiękniejszych rzeczy. Gratuluję Ci talentu, naprawdę. Nie spodziewałam się że tak szybko skończysz to opowiadanie, ale cóż, nic nie trwa wiecznie. Mam nadzieję że kolejne opowiadanie będzie równie dobre :)
OdpowiedzUsuńO kurczę ! To koniec ? I co ja teraz bd czytała ? :(
OdpowiedzUsuńAle i tak jak zwykle boosko. Kocham cię <3
Koniec? No ale w sumie co tu się mogło jeszcze zdarzyc, podsumowując ten blog dostarczył nam wielu emocji i za to jestem ci wdzięczna ! czekam na nowe rownie swietne albo lepsze opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńimaginary13
udało mi się nie płakać, może dlatego że dzisiaj już i tak trochę łez wylałam ;( no ale nie ważne.. kurcze naprawdę świetny był ten blog i nie mg. się doczekać NN ;** żałuję że tak późno zaczęłam go czytać ;( ale naprawdę świetny <3 ;***
OdpowiedzUsuńTen epilog jest cudowny, na zmiane płakałam i sie uśmiechałam xd Gratuluję talentu bo mało kto taki posiada ;)
OdpowiedzUsuń@Natala_Official
BOŻE! POPŁAKAŁAM SIĘ W MOMENCIE KIEDY POJAWIŁA SIĘ VICTORIA (HEHE JAK ZAWSZE ;D) I W KOŃCÓWCE... PIĘKNE. <3 heh zabawne płakałam na początku tego opowiadania i teraz na końcu ;) cieszę się że wszystko im się ułożyło :') czekam na kolejny rozdział na drugim blogu i na nowe opowiadanie :) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńBardzo płakałam.. Ta historia była piękna.. Niesamowicie piszesz.. Nie mogę uwierzyć, źe to koniec.. Jest mi smutno, ale jestem zadowolona, bo zrobiłaś to niesamowicie.. Juź nie mogę się doczekać następnego bloga.. Oczywiście będę czytać, więc informuj.. @nastiily
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten epilog. Zapadających w pamięć fragmentów nie ma, ale idealnie podzielony na części co dla "fanów" tej historii jest świetną okazją do rozeznaniu się w szczęśliwej historii tej dwójki. :)
OdpowiedzUsuń~~@TheBiebsSwag1
DLACZEGO TO KONIEC? Ja chcę więcej!!! Czekam na nowe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie świetny czekam na nowe !!!!! Poinformuj mnie na gg 3609021 lub na @maja378
OdpowiedzUsuńJesteś okrutna.! Jak mogłaś doprowadzić mnie do łez.. Niesamowity epilog, po prostu kocham Cię za tego bloga. :) Życzę powodzenia w dalszym pisaniu. :)
OdpowiedzUsuńJUŻ KONIEC :( SZKODA WIELKA SZKODA BARDZO SIĘ PRZYWIĄZAŁAM DO TEGO BLOGA I JAK CZYTALAM TEN EPILOG TO RYCZAŁAM... ZAPAMIĘTAM GO NA DLUGO.. I CZEKAM NA KOLEJNY BLOG ♥ @marlenka33
OdpowiedzUsuńNo się popłakałam noo...ja to za wrażliwa jestem. Ale ładnie zakończyłaś tą historię:) Czekam na kolejne Twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec :c jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, więc na pewno zapamiętam je na długo <3 zawsze wiedziałam, że mimo tych wszystkich przeciwności uda im się, że doczekają się tego swojego szczęścia, na które zasłużyli, jak nikt inny.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na coś nowego :D
[SPAM]
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowo powstałe opowiadanie o zakazanej miłości, nienawiści, zaufaniu i prawdzie, która za nic nie może wyjść na jaw. Ever McCan i Revenge, czy coś między nimi zaiskrzy, czy ona uwierzy plotkom i odsunie się od chłopaka, na którym jej tak zależy? Czy zniszczy nienawiść między nimi?
O wszystkim dowiecie się czytając http://revenge-of-our-lives.blogspot.com/
Gorąco zapraszam i zachęcam do komentowania.
P.S. Przepraszam za spam, ale chyba rozumiesz - każdy kiedyś zaczynał :)
Gorąco zapraszam na historię o marzeniach, wytrwałości, bólu, śmierci, miłości i nienawiści. Czy dziewczyna osiągnie swój cel? Czy będzie mogła konkurować z najlepszymi? Cambria Torres i Justin Bieber. W co przerodzi się ich znajomość? Czy powiedzenie: "Kto się czubi, ten się lubi" - sprawdzi się? A może wręcz przeciwnie? Kto wie?
OdpowiedzUsuńJeszcze raz zapraszam na http://save-me-from-myself-please.blogspot.com i zachęcam do komentowania! :)
*Przepraszam za reklamę, ale dopiero zaczynam i chcę rozpowszechnić blog! :)
Hejka. Jeśli chcesz to na youtube jest retransmisja jednego z ostatnich koncertów Justina .
OdpowiedzUsuńhttp://www.tinyurl.pl?TfTt4cxi
Miłego oglądania!
myślę że warto skomentować tak piękne dzieło.
OdpowiedzUsuńpróbowałam sie czasami nie rozplakalacale czasami sie nie udawało... ludzie w autobusie pytani sie mnie czy wszystko w pożądku... :'(
hm... wiec wpadam na twoj kolejny blog
http://polishbelieberforeveer.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńiii.. się poryczałam .. ;c Świetne opowiadanie, jestem pod wrażeniem <3
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńPodczas czytania tego opowiadania nielicznie śmiałam się jak wariat, płakałam jak bóbr & szczerzyłam się do monitora. Chciałam ci bardzo podziękować, że pisałaś... Czytam każdy twój blog i nie mogę się od nich oderwać. :*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec, świetnie się czytało. Widzialas juz, ze na loveitshop.pl maja bluzy z dziarami Justina? http://loveitshop.pl/justin-bieber-tattoo2
OdpowiedzUsuńCzytam to już drugif raz i to =powiaaaadanie jest piękne kocham :*
OdpowiedzUsuń