To już dzisiaj Justin miał spotkać się z Vanessą.
Był środek listopada i jedyne czego można się było
spodziewać to śnieg. Mimo, że był zapowiadany od kilku dni nie nadchodził. Nie
obchodziło to za bardzo Justina, jednak teraz każda myśl była dobra, jeżeli zajmowała
chociaż przez moment jego głowę.
- Jeszcze tylko półtorej godziny – uśmiechnęła się do niego
mama.
- Pójdę się umyć – wymamrotał i pobiegł po schodach
przeskakując co dwa stopnie. Skierował się do swojej garderoby gdzie znalazł
czarne rurki i szarą bluzkę z długim rękawem. Wyciągnął świeże bokserki i
poszedł pod prysznic.
Po trzydziestu minutach stał w samych bokserkach, susząc
włosy. Zaczesał je do góry, jak miał w zwyczaju i utrwalił żelem. Ubrał na
siebie wcześniej przygotowane ubrania i wyszedł z łazienki. Założył czarne supry
i zbiegł na dół.
- Jeszcze pół godziny – jęknął i usiadł na kanapie.
- Możesz mi pomóc kroić sałatkę – usłyszał z kuchni głos
mamy.
- Pobrudzę się – odpowiedział wymijająco, na co usłyszał
śmiech matki. Po chwili zerwał się i ruszył do holu. – Wychodzę – poinformował swoją
mamę, a zaraz potem założył na siebie kurtkę po czym skierował się do garażu.
Wsiadł do auta i włączył radio. Wystukiwał palcami rytm
granej piosenki, jednak nie potrafił określić jej tytułu czy wykonawcy.
Średnio trzy razy na minutę zerkał na godzinę. Spod domu
wyruszył kiedy tylko zegarek pokazał drugą dziesięć. Droga minęła mu zaskakująco
szybko. Im bliżej był celu tym bardziej się denerwował. Nie wiedział czego
oczekiwać od Vanessy, nie wiedział co on ma jej powiedzieć. Teraz było już za
późno, aby ułożyć sobie jakikolwiek scenariusz spotkania. W myślach przeklinał
samego siebie, że nie pomyślał o tym wcześniej.
Przed kliniką był dziesięć minut przed czasem. Wysiadł z
auta i oparł się o maskę.
- Wszystko będzie dobrze – usłyszał za plecami głos
Victorii. Prychnął pod nosem.
- Skąd ty to wiesz?
- Po prostu wiem – szepnęła i pojawiła się przed nim.
- Nie pojawiałaś się kiedy cię potrzebowałem, a teraz
pojawiasz się ot tak? – zmrużył oczy.
- Chciałam ci coś przekazać – uśmiechnęła się delikatnie.
- Co?
- Moim zadaniem było ci pomóc. Jestem twoim aniołem stróżem
i wygląda na to, że moje zadanie dobiegło końca. Musimy się pożegnać – „podpłynęła”
bliżej chłopaka i delikatnie pocałowała jego policzek. – Zawsze cię kochałam i
kocham. Pamiętaj, że czekam na ciebie – Justin był zszokowany. Nie potrafił
pojąć tego, że już nigdy więcej może nie zobaczyć Victorii.
- Poczekaj – powiedział rozpaczliwym głosem.
- Tak? – odwróciła się do niego.
- Przepraszam.
- Nie ma za co – zaśmiała się.
- Mogę cię o coś zapytać? –
zachrypiał. Sam nie wiedział kiedy po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.
Victoria kiwnęła głową.
- Czy nasze dziecko… Jak…
- Jest ślicznym aniołkiem –
przerwała mu. – Ma twoje oczy i usta. Ma na imię James.
- James – powtórzył po
dziewczynie. Ona uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Do zobaczenia Justin – szepnęła
i rozpłynęła się w powietrzu.
- Nie odchodź – powiedział rozpaczliwie.
Zawsze będę przy tobie
– w jego myślach rozbrzmiał jej głos. Kiwnął porozumiewawczo głową. Wziął
głęboki oddech, próbując zebrać się do kupy. Tym razem Victoria zamiast
ułatwić, utrudniła mu życie.
Niepewnym krokiem ruszył do recepcji. Podał kobiecie przepustkę.
Zostawił tam swoją kurtkę i ruszył długim korytarzem do pokoju Vanessy. Stanął
przed białymi drzwiami i zapukał do nich delikatnie. Kiedy usłyszał ciche „proszę”
przekręcił klamkę. Zatrzasnął je za sobą kiedy był już w środku. Wzrokiem odszukał
brunetki. Stała przy oknie, oparta o parapet. Nie odwróciła się do niego.
Zabolało go to. Stał po środku pokoju i nie wiedział co zrobić.
- Możesz usiąść – nareszcie się do niego odwróciła i
uśmiechnęła delikatnie.
Wzrokiem odszukał fotela i usiadł w nim wygodnie. Vanessa
usiadła na łóżku, ale zaraz potem podeszła do biblioteczki. Wyciągnęła z niej
obszerny zeszyt i podała go chłopakowi.
- Co to? – Justin zerkał raz na Vanessę, raz na zeszyt.
- Mój dziennik. Opisuję tam wszystko od dnia kiedy uciekłam
z Robertem do teraz – szepnęła. – Chcę żebyś to przeczytał – dodała po chwili
pewniej.
- Jesteś tego pewna? – Justin stanął naprzeciwko dziewczyny.
- To ty powinieneś zastanowić się czy chcesz przeczytać
zwierzenia dziewczyny, która nie jest stabilna emocjonalnie, jest chora
psychicznie, a do tego była molestowana – szeptała płacząc. Justin rzucił
dziennik na fotel i objął Vanessę.
- Chcę, chcę wiedzieć co czujesz. Tylko czy ty chcesz żebym
to przeczytał – powiedział w jej włosy.
- Chcę – podniosła głowę i delikatnie pocałowała chłopaka.
Zaskoczył go jej gest. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Przepraszam – wymamrotała zawstydzona.
- Nie masz za co – uśmiechnął się i odgarnął włosy z jej
twarzy.
- Nie mam ci za złe tego co stało się między tobą a Alex.
Wybaczam ci – wtuliła się w jego szyję. Justin zaśmiał się sam do siebie.
- Dziękuję.
- A czy ty mi wybaczysz? – odeszła od Justina i skierowała
się do okna. Usiadła na parapecie i podkuliła nogi pod brodę.
- Co mam ci wybaczyć? – podszedł do niej i złapał ją za
rękę.
- Widzisz Justin? Ja się pieprzyłam z Robertem za trochę
białego proszku, a ty nawet nie wiesz co masz mi wybaczyć. Czemu ty taki
jesteś? – usiadł na brzegu parapetu i przyglądał się jej zarumienionej twarzy.
- Jaki?
- Taki. Jesteś w stanie wybaczyć mi wszystko, a ja zawsze
muszę się unieść dumą i zrobić aferę o nic – spojrzała w jego czekoladowe oczy.
Zachwycił ją ich widok. Dzisiaj były niesamowicie piękne. Były pełne i
głębokie. Nie wiedziała co się za nimi kryje. Gdyby nie znała Justina,
powiedziałaby że jest obojętny na jej emocje. A tak nie było. Było wręcz na
odwrót. Martwił się o nią, co jego oczy wyrażały najlepiej. Nie wiedział jak
jej pomóc.
- Ty i ja to dwie różne sprawy – pokręcił głową.
- Potrzebowałeś kogoś bliskiego, a ja potrzebowałam narkotyków.
Kiedy teraz to słyszę, jesteś bardziej niewinny ode mnie.
- Nie mów tak bo to nie prawda – przyciągnął Vanessę do
siebie.
- Ale…
- Ciii… Tą sprawę zostawiamy za sobą. Od dzisiaj zaczynamy
od nowa – spojrzał w jej oczy – okej?
- Okej – uśmiechnęła się niepewnie. Musnął delikatnie jej
usta i spojrzał w jej oczy oczekując reakcji. Objęła jego szyję i przyciągnęła
do siebie. Justin uśmiechnął się i przejął kontrolę nad pocałunkiem, kiedy
Vanessa nagle odskoczyła od niego przestraszona.
- Przepraszam – zjechała plecami po ścianie i skuliła się w
kłębek. – Nie mogę. Mam przed oczami co tamci faceci…
- Już… Cicho… Rozumiem – Justin kucnął naprzeciwko niej. –
Czy mogę cię przytulić? – Vanessa podniosła głowę i delikatnie pokiwała nią.
Justin wstał i wziął dziewczynę na ręce. Posadził ją delikatnie na łóżku i
zaraz potem usiadł obok niej. Przytulił ją do siebie i cmoknął w czubek głowy.
- Justin? – szepnęła.
- Hm?
- Mogę coś dopisać do zeszytu? – odwróciła się do niego
przodem.
- Jasne – wyprostował się i obserwował dziewczynę, która
podeszła do fotela. Usiadła w nim i zaczęła coś pisać w zeszycie.
- Skończone – uśmiechnęła się delikatnie. – Terapia zakończona
– Justin spojrzał na nią zaskoczony.
- Co to znaczy? – niemal do niej podbiegł.
- Jutro wracam do domu – uśmiechnęła się nieznacznie.
- Przecież… A to co się stało przed chwilą? – chwycił jej
dłoń.
- To już musimy przezwyciężyć sami.
_________________________________________
Pogodzili się ;) Cieszycie się? Ja tak. Przeżywam to opowiadanie tak jakbym to ja go nie pisała. Jestem dziwna...
jacy oni są słodcy, wybaczyli sobie i promieniuje od nich szczęście. Mam nadzieję, że sobie poradzą. Oby <3
OdpowiedzUsuńjeejj ! słoodko <3
OdpowiedzUsuńCaroline.
No nareszcie XD Cieszę się że się pogodzili :) I Czekam na newsa :)
OdpowiedzUsuńhaha fakt przeżywasz jakbyś czytała ;P hehe jejku <3 najlepszy moment w rozdziale? ZDECYDOWANIE SPOTKANIE Z VICTORIĄ I POGODZENIE SIĘ JUSTINA I VANESSY :) <3 kocham cię <3 :* czekam :)) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńAwww cudo ! Czekam z niecierpliwieniem na kolejny ♥ Mam nadziejeę że wszystko się ułoży :D
OdpowiedzUsuńZgubiłam się ma początku, kiedy to Justina nawiedził duch Victorii. Skąd się wzięła? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że czytałam już Twojego bloga, ale tyle tego czytam... :D Gubię się.
Rozdział mi się podoba, bo jest napisany w lekki, przystępny sposób i zachęca do dalszego śledzenia tej historii.
Błędów żadnych nie widziałam. Ciesze się z tego niezmiernie.
Zapraszam do siebie http://cuzthisismydestiny.blog.onet.pl/ gdzie również czeka nowy rozdział. :)
~~@TheBiebsSwag1
w koncu wraca do domu! genialny rozdzial ale krotki ;p czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietny 3609021
OdpowiedzUsuńod początku nie podobał mi się ten motyw Victorii i "aniołów". bez tego historia była by lepsza, bardziej prawdziwa... ale to tylko moje zdanie ;P cieszę się, że znowu są razem i że Van wraca do domu. ciekawe co jest w tym dzienniku... ;P pozdro ;) @iRyskaa
OdpowiedzUsuńjejkuś, znowu zaniedbałam twoje opowiadanie . jestem nim zauroczona , już od początku , dobrze o tym wiesz . bardzo się cieszę, że Vanessa przezwyciężyła wszystko . ♥ Justin zachował się jak ch.. z Alex ,ale to się wytnie ;D moim zdaniem Shean nie powinien najeżdżać tak na Justina , bo dzięki niemu zobaczył jaka jest Alex , ale to moje zdanie . Vanessa sobie poradzi , wierze w to ! a te motywy z Victorią.. uwielbiam je . ♥ nie kończ ich , prooooosze ;C one nadają kolor temu opowiadaniu !
OdpowiedzUsuńTak więc przeczytałam tego bloga i nie żałuję. W niektórych momentach płakałam. Informuj mnie:
OdpowiedzUsuńbe-arlight.blogspot.com