piątek, 19 października 2012

Trzeci cz. II


Poczułam się, pierwszy raz od połowy wakacji, szczęśliwa. Ogarnęło mnie uczucie zapomnienia, zgodnie ze słowami Roberta. Uśmiechnęłam się do niego szeroko kręcąc z niedowierzania głową.
-Cokolwiek to jest, jutro dasz mi tego więcej.- Chłopak uśmiechnął się szeroko i pomógł mi wstać. Pożegnałam się z nim i odnalazłam Justina.
-Cześć.- Wyrwałam od niego napój i wypiłam od razu całą jego zawartość.
-Ile wypiłaś?- Spojrzał się na mnie niedowierzająco.
-Szklankę.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, czując jak tracę grunt pod nogami i rzucam się mu na szyję.
-Idziemy do ciebie.- Wziął mnie na ręce, a potem nie wiem co było, bo chyba urwał mi się film.

-Mówiłem, że to nie był świetny pomysł.- Obudziły mnie jakieś głosy w pokoju, ale starałam się nie otwierać oczu, tylko wysłuchać do końca ich rozmowy.
-Ale ona tylko się upiła.- To był Shean. Chyba.
-Ona nigdy nie upiła się przy ludziach.- Tym razem to Nicole. I jak pomyślę to miała rację.
-NIC JEJ NIE BĘDZIE.- Chris podkreślił każde słowo i słychać było jak wstaje.- Jest pierwsza, a jutro jest szkoła.
-Wiem.- To była Nicole.
-Idziesz Justin?- A to Shean.
-Jeszcze trochę przy niej posiedzę. Jak chcecie to idźcie.- Poczułam jak siada na łóżku.
-Ja też idę do siebie do pokoju. Jak będziesz wychodził to zamknij drzwi, a klucze połóż pod wycieraczką.- Alex i reszta wyszła z pokoju. Ja wolno otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka.
-Przepraszam.- Odwrócił się do mnie przodem i obiął mnie.
-Nie masz za co. Słyszałaś rozmowę?- Pokręciłam przecząco głową. Chyba nie chciał, żebym słyszała.
-A powinnam?
-Nie wiem. Śpij już.- Pocałował mnie w czubek głowy.
-Okej.- Położyłam się, a zaraz potem usnęłam.

Obudziły mnie promienie słoneczne. Na zegarku była szósta, a dzisiaj miałam na dziewiątą. Alex krzątała się już po domu, a każdy dźwięk odbijał się bolącym echem w mojej głowie. Poczłapałam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. Pomogło mi to, ale w minimalnym stopniu. Potem z szafy wyciągnęłam szarą spódniczkę i białą podkoszulkę na serek. Chciałam się ubrać na czarno, ale w mojej szafie, jak na złość, nie pozostał ani jeden ciemny ciuch. Potem w łazience rozczesałam włosy i pomalowałam rzęsy tuszem. Założyłam na nogi szare baletki i z torbą w ręce zbiegłam na dół na śniadanie. Na zegarku była siódma, a Alex w dresach zajadała się kanapkami.
-Jak się czujesz?- Uśmiechnęła się do mnie.
-Nie wiem co mi odbiło.- Pokręciłam głową. To nie był normalny kac. Bolała mnie tylko głowa. Nie miałam żadnego podręcznikowego światłowstrętu czy też, nie chciało mi się pić.- A gdzie ciocia?
-Mama pojechała na zakupy i wróci przed południem. Nie pogniewasz się, że będziesz dzisiaj szła sama?
-A czemu?
-Wszyscy mamy na ósmą, tylko ty na dziewiątą bo nauczycielka od angielskiego zachorowała. Masz tak do końca tygodnia szczęściaro.- Pokazałam jej język i uśmiechnęłam się, co mnie zdziwiło, szczerze. Z szafki wyciągnęłam tabletki przeciw bólowe i połknęłam dwie. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę.- Powiedziałam i ruszyłam do drzwi.
-Cześć.- Przed drzwiami stał Justin. Przytuliłam go i wpuściłam do środka.
-Co tak wcześnie?- Spojrzałam się na niego.
-Nie mogłem spać. A jak się czujesz?- Uśmiechnęłam się bo środki przeciwbólowe zaczęły działać.
-Dobrze. Przepraszam za wczoraj.- Usiadłam na kanapie i przełożyłam nogi przez jego kolana.
-Nie masz za co. Po prostu wszyscy byliśmy zdziwieni.
-Wiem.- Odpowiedziałam mu. Alex oznajmiła nam, że idzie na górę. Ja położyłam głowę na kolanach Justina.
-Jesteś dzisiaj w dobrym humorze- usiadłam na Justinie okrakiem- i dosyć ruchliwa.- Oboje zaśmialiśmy się. Chłopak objął moją twarz dłońmi i pocałował mnie namiętnie. Kiedy spojrzał się na mnie uśmiechnęłam się szeroko.
-Jednak ta impreza wyszła ci na dobre.
-Zrozumiałam coś i chcę coś wypróbować.- Tym razem to ja zaczęłam całować chłopaka.
-Dobra, odessać mi się tu bo idziemy Justin do szkoły.- Alex stanęła koło kanapy tupiąc nogą.
-Dobra.- Zaśmiałam się i zeszłam z bruneta.- Pa.- Powiedziałam kiedy całował mnie w policzek.
-Widzimy się za godzinę.- Odszedł ode mnie i razem z Alex ruszyli do szkoły. Na zegarku była siódma trzydzieści. W kuchni zrobiłam sobie kanapki i usiadłam przed telewizorem. Jednak ciągle męczył mnie ten dziwny napój. Dzisiaj w szkole złapię Roberta i dowiem się co to było. Ciągle w głowie miałam ten przyjemny szum i ten stan zapomnienia. Bardzo chciałam przeżyć to jeszcze raz i miałam wrażenie, że tym razem pobudka nie będzie, aż tak bardzo bolesna.
Do ósmej trzydzieści oglądałam jakieś seriale, kiedy przez okno zobaczyłam, że Robert wybiega z domu.
Czyli też ma na dziewiątą- pomyślałam.
Szybko zebrałam się do kupy i dogoniłam chłopaka.
-Cześć.- Uśmiechnął się do mnie.
-Cześć.- Odwzajemniłam uśmiech.
-I jak tam impreza?
-Możesz mi powiedzieć co było w tym napoju?- Robert zaśmiał się.- Czemu się śmiejesz?
-Nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji.
-Możesz mi powiedzieć co w nim było?
-Przyjdź dzisiaj do mnie to ci powiem.
-O której?- Spojrzałam się na niego.
-O siódmej.
-Okej. Ale ta rozmowa zostaje między nami.- Stanęłam.
-Okej.
-A teraz idź, żeby nikt z moich znajomych nie zobaczył nas razem.
-Jak chcesz.- Robert wzruszył ramionami, a ja wzięłam głęboki oddech. Czułam, że w coś się wpakowałam, ale jeszcze nie wiedziałam w co.
Kiedy Robert znikł za zakrętem ruszyłam do szkoły. Chyba było po dzwonku bo Justin czekał na mnie na schodach. Podbiegłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
-Jestem.- Uśmiechnęłam się szeroko. Justin spojrzał się na mnie zdziwiony.- Co?- Zapytałam się zdezorientowana.- Jestem brudna?
-Nie, tylko muszę przywyknąć do twojego dobrego nastroju.- Chciałam coś powiedzieć, ale zatkał mi usta całusem. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek na lekcję.
-Dzisiaj nie przyjdę do ciebie bo muszę jechać z rodzicami do babci i się nie wykręcę. Jak chcesz to mogę przyjść wieczorem.- Zaczęłam przecząco kręcić głową i wymachiwać dłońmi.
-Nie, potem będziesz musiał wracać późnym wieczorem i nie dorobisz lekcji.- Spojrzał się na mnie jak na wariatkę.- Przeze mnie nie będziesz sobie robił zaległości.- Sprostowałam moją nadgorliwość o jego edukację.
-Okej. To pa.
-Pa.- Pożegnałam się z nim i pobiegłam na matematykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz