Wolno otworzyłem drzwi do sypialni
Vanessy. Widok z dnia na dzień przerażał mnie coraz bardziej. Dzisiaj był, jak
się spodziewałem, najgorszy. Leżała po środku pustej sypialni jej rodziców
wtulona w ich koc. Podszedłem do niej i pogładziłem po mokrych policzkach.
-Musimy już iść. Za godzinę
przyjadą tutaj nowi lokatorzy.- Vanessa spojrzała się na mnie błagalnie.
-Trzy minuty.- Wyszeptała i usiadła
podkulając pod siebie nogi.
-Będę na korytarzu.- Powiedziałem
wychodząc. Kiedy przez te trzy minuty stałem na korytarzu oparty o framugę
myślałem o tym jak to będzie. Przez tydzień sprzedano dom, a przez następne dwa
opróżniano meble które zostały przeznaczone dla potrzebujących. Vanessa mimo
tego, że od samego pogrzebu mieszka u Alex to przez te trzy tygodnie co rano
znajdowałem ją w sypialni jej rodziców. Co chwila podsuwałem jej jakieś
jedzenie, a nawet czasami karmiłem. Ja siedziałem w kącie pod szafą patrząc się
na jej zarys człowieka. Przerażało mnie to coraz bardziej i coraz bardziej boję
się jutra, ale mam nadzieję że to się zmieni. Już jutro. Zaczyna się nowy rok
szkolny i nowe „jutro”.
Jak na zawołanie drzwi się
otworzyły i z pokoju wyłoniła się Vanessa. Podszedłem do niej i obiąłem ją
delikatnie.
-Idziemy?- Spojrzałem się w jej
czarne oczy.
-Tak.- Wyszeptała i chwyciła mnie
mocno za dłoń.- Tak.- Powiedziała już głośniej i ruszyła chwiejącym się krokiem
w wzdłuż korytarza do schodów. Kiedy pokonaliśmy dwadzieścia pięć schodków i
dotarliśmy do drzwi wyjściowych. Vanessa obejrzała się za siebie i omiotła
wzrokiem hol.
-Wszystko okej?
-Chodźmy.- Odwróciła się i wyszła z
domu. Szybkim krokiem ruszyła do furtki, a potem do sąsiedniego domu Alex. Czym
prędzej weszła do jej domu, a potem do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i
wtuliła w koc. Jak się spodziewałem zaczęła płakać. Usiadłem obok niej i
pocałowałem ją w czubek głowy. Niepewnie podniosła się i usiadła. Spojrzała się
na mnie i mocno wtuliła. Słyszałem jej głębokie wdechy i wydechy. Pomyślałem o
tym jak mnie to bolało. Wiedziałem o tym, że musi przed kimś się otworzyć.
Odepchnąłem ją delikatnie od
siebie. Wydała z siebie ciche jęknięcie, tak jak gdyby ją to bolało. Dłońmi
oplotłem jej twarz i wymusiłem na niej, aby spojrzała się mi prosto w oczy.
-Wiem, że to cię boli i wiem co
przeżywasz, ale musisz przed kimś się wygadać bo inaczej zje cię to od środka.
Vanessa proszę…- Oplotła dłońmi moje dłonie i przymrużyła powieki. Wzięła kilka
głębokich wdechów i kolejny raz wtuliła się we mnie.
-Ale będzie bardziej boleć.- Wyszeptała.
-Poczujesz ulgę.- Powiedziałem jak
najciszej mogłem.
-Boje się że zapomną. Że z jakiegoś
niewiadomego powodu wszystkie ich zdjęcia znikną, a ja zapomnę ich twarzy. Może
gdybym wiedziała, że mogą umrzeć to nie bolałoby tak bardzo, ale ja jeszcze pamiętam
jak mama przed wyjściem szukała kluczy od auta, a ja ją pośpieszałam. Kidy
tylko patrzę na twoją twarz boję się, że i ciebie mogę stracić. Że znikniesz
pewnego dnia jak oni. Bo każdy człowiek, którego kocham, znika. Chronię się
przed tym, ale już tego nie mogę zmienić. Już nie mogę zmienić tego że cię
kocham.- Poczułem jak moje serce przyśpieszyło, a oddech stał się
nierównomierny. Chciałem wykrzyczeć całemu światu, że ona mnie kocha, ale to
nie było teraz odpowiednie.
-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz
jak mocno. I właśnie to nas będzie chronić.- Uśmiechnąłem się delikatnie i
pomogłem Vanessie położyć się na łóżku.
-Dziękuję, że jesteś przy mnie.
Gdyby nie ty dawno bym sobie coś zrobiła.- Poczułem się zakłopotany. Cmoknąłem
czule ją w usta.
-Śpi. Jutro zaczyna się rok
szkolny. Trzeci rok w liceum. I mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?- Pierwszy raz od miesiąca
zobaczyłem malutką iskierkę w jej oczach. Odgarnąłem kosmyki jej włosów.
-Będziemy razem chodzić do liceum.-
Spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego jakiś grymas.
-To świetnie. A reszta?- Palcem
rysowała koło na wewnętrznej stronie mojej dłoni.
-Też. I chyba z każdym z nas
będziesz na jakiś zajęciach.- Kiwnęła porozumiewawczo głową i przykryła się
kocem.
-Idź do domu. Wyśpi się.- Powiedziała
wychylając głowę spod koca.
-Jutro przyjdę po ciebie.- Musnąłem
wargami jej usta i obiąłem dłońmi jej twarz.- Do jutra.
-Do jutra.- Odpowiedziała, a ja
niechętnie ją zostawiłem. Pożegnałem się z Alex i jej mamą. I ruszyłem do domu.
Spojrzałem się na budzik. Siódma
trzydzieści. Ruszyłem pod prysznic i ubrałem na siebie zwykłe rurki i biały
podkoszulek. W dłoń chwyciłem plecak z książkami i wolnym krokiem ruszyłem do
Vanessy. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i otworzyła mi moja ukochana. Przytuliła
się do mnie, próbując się uśmiechać.
-Masz.- Wręczyła mi kanapkę.
-Po co mi to?- Zdziwiłem się.
-Na pewno nic nie jadłeś w domu.- W
myślach przeanalizowałem swój poranek i jak zwykle miała rację.
Kiwnąłem potwierdzająco głową i
wgryzłem się w kanapkę z szynką i ogórkiem. Po chwili dołączyła do nas Alex, a
potem reszta paczki. Każdy był pogrążony w rozmowie, a ja kurczowo trzymałem za
dłoń milczącą Vanessę.
-To widzimy się za godzinę.-
Uśmiechnąłem się do dziewczyny.
-Przy szafkach?
-Dobra.- Przytuliłem ją i po raz
pierwszy tego dnia puściłem jej dłoń.
Vanessa
Cały świat coraz bardziej mnie
przerażał. Kiedy Justin trzymał mnie za dłoń, albo był obok, nie było tak źle.
Kłopoty zaczynały się kiedy znajdował się dziesięć metrów dalej ode mnie. Świat
nagle stawał się coraz bardziej wielki i straszny, a ja coraz bardziej się
bałam. Próbowałam o tym zapomnieć, ale wtedy było jeszcze gorzej.
Szłam przez korytarz kurczowo
trzymając torbę. Podeszłam do szafki włożyłam do niej podręczniki. W torbie
zostały tylko te do matematyki. Odchodząc od niej potrąciłam kogoś, ale
przeprosiłam i odeszłam. Ten Ktoś podbiegł do mnie i uśmiechnął się szeroko.
-To ty mieszkasz obok mnie?-
Wskazał na mnie palcem. Ja przyjrzałam się jego ciemnemu strojowi i od razu
przyporządkowałam go do tej złej grupy. Jednak w jego oczach było coś dobrego,
wiec znalazł się w środkowej grupie.
-Chyba
tak. Nie wiem bo nigdy cię nie widziałam.- Powiedziałam jak najciszej. Chciałam
go wyminąć, ale zatrzymał mnie ruchem dłoni.
-Może wpadniesz z kimś na
dzisiejszą imprezę. Nie znam nikogo, a robię ją z okazji rozpoczęcia roku
szkolnego.
-Nie mogę. Może moi znajomi będą
chcieli przyjść, a teraz przepraszam, ale muszę iść na lekcję.- Wyminęłam go i
ruszyłam pod salę matematyczną.
Po lekcji poszłam w umówione
wcześniej miejsce. Pod szafkami stała już reszta grupy. Justin obiął mnie w
talii i pocałował w policzek.
-I jak było?- Spojrzał się na mnie
wyczekująco.
-Jak na matematyce.- Wzruszyłam
ramionami.- Macie zaproszenie na dzisiejszą imprezę od naszego sąsiada.
-Tego nowego?- Alex od razu
zakapowała o kogo chodzi.
-A ty?- Dudu uśmiechnął się
szeroko.
-Nie chcę iść.- Nerwowo założyłam
włosy za ucho.
-Pójdziesz, chociaż po to żeby
towarzyszyć Justinowi.- Chris wyszczerzył się, a ja zmarszczyłam brwi.
-Nie idę.
-Świetna impreza!- Co jakiś czas,
osoby, które nie wiedziały o wydarzeniach w wakacje, chwaliły „moją” imprezę.
Ja nie miałam siły na wyjaśnienia tylko uśmiechałam się grzecznie.
Wszyscy gdzieś się zawieruszyli, a
Justin poszedł po coś do picia. Ja usiadłam przy doskonale znanym mi basenie i
moczyłam stopy. Obserwowałam bawiące się osoby, a byli już tacy, którzy bawili
się nawet za dobrze.
Poczułam jak ktoś siada obok mnie.
-Dzięki za napój.- Odwróciłam się
wystawiając dłoń bo byłam pewna, że to Justin. Jednak to był ten chłopak.
-Jak chcesz to masz.- Wręczył mi
szklankę, a ja podziękowałam ruchem dłoni.
-Myślałam, że to Justin.-
Sprostowałam, a wzrok wlepiłam w moje stopy.
-Masz. Zobaczysz jakie jest mocne.
Zapominasz o wszystkim.- Mimowolnie odwróciłam głowę z jakąś małą nadzieją.
-O wszystkim?- Spojrzałam się na
chłopaka.
-Spróbuj to zobaczysz.- Wzięłam od
niego szklankę i wypiłam całą zawartość. Poczułam jak świat wokoło mnie zaczyna
wirować, a siedzę w samym epicentrum.
-Vanessa.- Wyciągnęłam do niego
dłoń, a chłopak uścisnął ją.
-Robert.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz