piątek, 19 października 2012

Szósty cz. II


Brunetka kręciła się w kółko po pokoju, co chwila stając i kręcąc z niedowierzaniem głową. Chciała teraz iść do Alex i Nicole, mocno się do nich przytulić i wszystko im opowiedzieć, jednak wiedziała, że nie mogłaby potem dostać swojej magicznej substancji. Za każdym razem kiedy ją zażywała, czuła się wolna od smutków i nie obchodziło ją to, że zaraz po tym kiedy narkotyk przestaje działać, wpada w przygnębienie. Zerknęła na komórkę.
-Cholera- szepnęła. Czym prędzej założyła na siebie obcisłą sukienkę z kieszeniami i baletki. Do kieszeni wsunęła komórkę, a potem skierowała się do pokoju Alex.
-Powiedz cioci że wychodzę.- Wystawiła głowę zza drzwi.
-Z Justinem? Weź mu powiedz, że…
-Nie idę z nim. Idę się… Przejść.- Vanessa zerknęła nerwowo na Alex, która uwierzyła jej.
-Okej. To pa.- Uśmiechnęła się do niej. Brunetka zamknęła za sobą drzwi i zbiegła po schodach. Czym prędzej pobiegła do sąsiedniego domu i weszła do niego bez pukania zgodnie z instrukcją Roberta.
-Witaj.- Uśmiechnął się do niej, bawiąc się woreczkiem z białym proszkiem. Vanessa podeszła do niego, aby mu go wyrwać, ale ten był od niej szybszy i schował go do kieszeni.
-Nie tak szybko księżniczko- wyszeptał jej prosto w usta.- Na to jeszcze przyjdzie czas.- Przyciągnął ją do siebie i wsadził jej język w usta. Zaczął ssać i przygryzać jej wargi. Dłońmi pieścił jej pośladki, coraz bardziej na nią napierając. Z oczu Vanessy popłynęły łzy, ale nie próbowała się nawet od niego oddalić. Wiedziała, że tylko w ten sposób może zyskać, chwile zapomnienia.
-Nie płacz- obiął dłońmi jej twarz.- Dzisiaj będzie ciekawie.- Cmoknął ją w usta i pociągnął za sobą na górę. Dziewczyna w między czasie napisała wiadomość do Justina:
Przepraszam, ale nie możemy się dzisiaj spotkać. Muszę pobyć sama.
-Tutaj jest twoje przebranie.- Chłopak otworzył przed dziewczyną drzwi do łazienki. Na wannie był przewieszony skórzany gorset i inne części garderoby.- W szafce pod umywalką masz różne kosmetyki. Widzimy się u mnie w pokoju za godzinę.- Robert wepchnął Vanessę do środka zakluczając za nią drzwi. Dziewczyna cichutko zachlipała i zaczęła się rozbierać. Założyła w pierwszej kolejności czarne, koronkowe stringi z podwiązkami. Potem delikatnie wsunęła na nogi wzorzyste pończochy, które przypięła do agrafek przy podwiązkach. Następnie zaczęła wiązać z przodu gorset.
-Tylko dobrze go przyciągnij.- Usłyszała zza drzwi ucieszony głos Roberta. Otarła wierzchem dłoni policzki i pociągła mocniej za sznurówki gorsetu, który sięgał jej do połowy pupy. Kiedy skończyła się ubierać, wzięła się za makijaż. Otworzyła szafkę i zaczęła przeglądać kolejno balsamy. Wtarła w skórę kokosowy, który pokrył jej ramiona malutkimi kryształkami. Przy każdym ruchu wydawało się, jak gdyby jej skóra mieniła się kolorami. Potem nałożyła na twarz odrobinę podkładu. Roztarła wokoło oczu ciemny cień, a na górnej powiece nałożyła czarny, który przechodził w szary im bliżej było kącika oka. Eye linerem zrobiła kreskę nad górną linią rzęs, wychodzącą poza oko. Potem pokryła twarz pudrem, a usta czerwoną szminką. Poprawiła włosy, przerzucając ich część na ramiona. Zerknęła na środek łazienki. Stały tam botanicznie wysokie, czarne szpilki. Ze smutkiem w oczach założyła je na nogi i ku jej zdziwieniu były na nią idealne.
Podeszła do drzwi, które otworzył przed nią Robert zanim zdążyła do nich podejść.
-Zostawiłaś u mnie ostatnio u mnie buty i stąd znałem twój numer.- Uśmiechnął się do niej chciwie. Przejechał po niej wzrokiem od góry do dołu.- I pomyśleć, że na co dzień udajesz grzeczną dziewczynkę.
-Możemy mieć już to za sobą?- Vanessa spojrzała się błagalnie na chłopaka.
-Nie. Teraz mam ochotę na zabawę w kotka i myszkę.- Przyparł ją do ściany i zaczął całować. Mimo iż dziewczyna miała na stopach niewiarygodnie wysokie szpilki, był od niej wyższy.
-Robert, nie możemy tego zrobić szybko. Jestem tu tylko po towar.- Oderwała się od chłopaka.
-Masz. Po tym będziesz chętna.- Wepchnął jej do buzi małą pigułkę. Poczuła jak kręci jej się w głowie i tylko tyle zapamiętała.

Vanessę obudziło wschodzące słońce. Poderwała się z łóżka i rozejrzała po pokoju. Wszędzie walały się butelki i szklanki. Obok niej spał Robert. Jak najszybciej wstała i pobiegła do łazienki po ubrania. Zmyła szybko makijaż i ubierając się wbiegła do pokoju chłopaka.
-Dawaj towar!- Wrzasnęła potrząsając nim. Ten wstał ociężale i podał dziewczynie torebkę z białym proszkiem.
-Jak ci zabraknie to wiesz co masz zrobić. Tylko załóż coś seksownego. Teraz poproszę wersję anioła.- Cmoknął ją w usta.
-Jesteś pierdolonym sukinsynem!- Wrzasnęła przez łzy.
-Taką cię lubię.- Zamruczał jej do ucha. Vanessa czym prędzej pobiegła do domu. Jak najszybciej pokonała drogę do swojego pokoju. Kiedy weszła do niego w łóżku spał Justin. Z przerażenia wrzasnęła budząc jednocześnie chłopaka. Ten ocknął się i rozespany spojrzał na dziewczynę. Jego źrenice automatycznie się rozszerzyły, a wzrok skierował na zegarek. Dziewczyna powędrowała również wzrokiem na zegarek.
Piąta- pomyślała.
-Gdzie byłaś.- Obok niej stanął Justin.
-Na spacerze.- Spuściła głowę.
-Nie wierzę ci. Powiedz mi prawdę.- Poczuła na karku palący wzrok Justina. Jej oczy zaszły łzami. Podniosła wzrok, jednak nie miała odwagi spojrzeć się Justinowi w oczy.- Gdzie byłaś?- Usłyszała jego łamiący się głos.
-Nie mogę ci powiedzieć.- Wychlipała.
-Po co do cholery byłaś u Roberta?!- Wykrzyczał jej w twarz.
-Justin… Ja…- Podniosła wzrok i napotkała jego załzawione oczy.- Ja przepraszam…
-Czemu ty mi to robisz?- Chłopak opadł bezwładnie na ziemię i obiął głowę ramionami, kuląc się w kłębek.
-Musiałam… Przepraszam.- Vanessa nie mogła ruszyć się z miejsca.
-To o to chodzi. Aż tak bardzo chciałaś się z kimś przespać i pozbyć dziewictwa? Czemu mi nie powiedziałaś, że aż tak bardzo tego chcesz?- Chłopak podniósł się i podszedł do dziewczyny. Złapał ją mocno za ramiona.- No czemu?! Zadałem ci pytanie!- Potrząsł nią. Z obszernej kieszeni wypadła je torebka z białym proszkiem. Justin spojrzał się na torebkę.
-Justin…- Vanessa zachlipała.
-Bierzesz?- Chłopak ze wściekłością w oczach spojrzał na dziewczynę. Ona tylko opuściła wzrok, Justin podszedł do łóżka i usiadł na nim. Vanessa panicznie rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok zatrzymał się na oknie. Zobaczyła  w sąsiednim oknie Roberta. Pomachał do niej zachęcająco. Ta niesiona chwilą wybiegła z domu, kierując się do samochodu Roberta.
-Wiedziałem, że jeszcze do mnie przyjdziesz.- Zaśmiał się.
Vanessa obróciła się za siebie. Przez szybę zobaczyła biegnącego za autem Justina. Zaniosła się płaczem. Poczuła na kolanie dłoń Roberta.
-Zostaw mnie!- Wykrzyczała.
-Jeszcze się przyzwyczaisz.- Powiedział dociskając gazu. Vanessa Skuliła się na tylnim siedzeniu w kłębek i leżała tak przez dłuższą chwilę.
-Czemu to w ogóle zrobiłaś?- Podniosła wzrok i we wstecznym lusterku spotkała wzrok Roberta.  
-Bo go kocham.- Wyszeptała.
-I od niego uciekasz?
-Tylko tak mogę go ode mnie uchronić.- Przeczesała włosy dłonią.- Gdzie my w ogóle jedziemy?
-Do Nowego Jorku. Moi rodzice mają tam mieszkanie. Tam zamieszkamy. Z tyłu w bagażniku są jakieś ubrania. Przebierz się w nie.- Vanessa niechętnie wychyliła głowę do obszernego bagażnika. Były w nim trzy torby podróżne. Otworzyła jedną z nich. Były w niej męskie ciuchy. Dopiero w drugiej zobaczyła ubrania przeznaczone dla niej. Wygrzebała z niej jakieś krótkie spodenki i luźną bokserkę.
-Skąd wiedziałeś, że tutaj przyjdę?- Powiedziała, ściągając sukienkę.
-Przeczuwałem to. Widzę, że już się do mnie przyzwyczaiłaś.- Robert zaśmiał się, widząc dziewczynę w samej bieliźnie.
-Muszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz