-Mogę?- po tym jak uspokoiłem moje
emocje postanowiłem pójść do Vanessy. Zastałem ją na łóżku. Wokół niej było
pełno chusteczek, a ona zapłakana z pudełka wyciągała następne i wycierała nimi
nos.
-Tak.- powiedziała zachrypniętym
głosem. Odgarnęła trochę chusteczek tak abym mógł usiąść obok niej.
-Przepraszam.- wyszeptałem.
-Który to już dzisiaj raz? Czemu ty
mi to musisz robić?- spuściłem głowę. Wiem że teraz przeze mnie cierpi. I ja i
ona.- Było dobrze jak było. Znamy się prawie miesiąc i chyba obiecaliśmy sobie
coś. Mieliśmy nie łamać tej zasady.- wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z
niej moją bluzę.- Proszę. Nie będzie powodu do następnego spotkania.- usiadła z
powrotem na miejsce. Ja odwróciłem się do niej przodem. Zdjąłem jej okulary i
położyłem obok. Obiąłem jej twarz dłońmi i wycierałem kciukami następne łzy
które spływały po policzkach.
-A jest nadzieja że kiedyś i ty
złamiesz tą zasadę?- wypowiedziałem drżącym głosem moja ostatnią nadzieję. Ona
tylko przymknęła oczy.- Poczekam.- wyszeptałem i pocałowałem ją w czubek głowy
tak jak Victorię.- Poczekam.- powtórzyłem i wyszedłem z jej pokoju. Kierując
się do mojego tymczasowego pokoju w moje oczy rzuciło się pewne zdjęcie. Była
na nim Vanessa jej rodzice i jakiś chłopak. Był do niej bardzo podobny. Zdjąłem
zdjęcie ze ściany i wróciłem do pokoju Vanessy.
-To o niego chodzi?- zapytałem się
łagodnie siadając obok.
-Zostaw to.- wyrwała mi z ręki
obrazek.- Wyjdź.- wysyczała przez zęby. Ja posłusznie skierowałem się ku
drzwiom. W pokoju założyłem na siebie spodnie i bluzę. Poszedłem na cmentarz.
To miejsce przerażało mnie kiedy byłem mały. Teraz jest to miejsce które daje
mi spokój, mój azyl.
-Ja nie wiem co robić.- usiadłem na
ziemi po turecku przed grobem Victorii.- O co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem
czy mnie kocha czy nie. Czy tutaj chodzi o tego chłopaka czy też nie. To ponad
moje siły. Coraz bardziej mnie to przerasta. Za tydzień jej urodziny i trzynasta
miesięcznica twojej śmierci. Znowu będę musiał się rozedrzeć moje serce na pół.
Jedna połowa będzie z tobą, a druga z Vanessa. Boję się ją kochać. Boję się że
będziesz miała o mnie o to żal. Że tam na „górze” mi to wypomnisz. Same trudne
decyzje. „Przyjaźń mężczyzny i kobiety jest jak zombie. Nikt jej nie widział, a
wszyscy o niej mówią.” Sama mi to powiedziałaś o Victorze i Catlin. Myślałem że nie masz racji. A właśnie z
przyjaźni prędzej czy później powstanie miłość i to jeszcze silniejsza.-
wypuściłem powietrze z ust. Wstałem otrzepałem spodnie i ruszyłem w stronę
parku. Na jeden z ławek siedziała starsza kobieta. Z początku bałem się, ale
potem podszedłem do niej.
-Wolne?- wskazałem na miejsce obok
niej.
-Tak. A czemu akurat to?- kobieta
zapytała się mnie.
-Jeżeli pani przeszkadzam to…
-Nie siedź, ale dziwi mnie to ze
zechciałeś usiąść obok mnie.
-Czemu?- spojrzałem na kobietę.
-Takie już jest to „Wasze”
pokolenie.
-To ja widocznie jestem inny.-
kobieta uśmiechnęła się.
-Jesteś po przejściach.- spojrzałem
na nią. Przez chwilę przestraszyłem się tego.
-Skąd pani wie?- zaśmiała się
cicho, a na jej twarzy pojawiło się jeszcze więcej zmarszek.
-To widać w twoich oczach.- gdybym
mógł spojrzałbym sobie w oczy.- Przeszedłeś wiele. Może mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie. Pani jest…
-Za stara?
-Nie…
-No mów. Jestem najlepszym
słuchaczem na świecie.
-Rok temu moja dziewczyna utopiła
się w morzu. Kochałem ją ponad wszystko. Tego dnia miałem jej się oświadczyć, a
ona miała mi powiedzieć o ciąży. Nie zdążyła. O jej ciąży dowiedziałem się dwa,
albo trzy tygodnie po jej śmierci. Załamałem się jeszcze bardziej. Trafiłem do
szpitala z wycieńczenia. Byłem nieżywym w świecie żywych. Pewnego dnia mój
ojciec wszedł do pokoju zdarł ze mnie kołdrę i kazał iść kosić trawnik.
Powiedział że nie będzie utrzymywał człowieka który nie daje znaku życia. I to
na mnie podziałało. Poszedłem skosiłem trawnik i zacząłem jakoś funkcjonować.
Pić, jeść i mówić ludzkim głosem. W rocznicę jej śmierci poznałem dziewczynę.
Jej pies dał mi swoją smycz na której był wygrawerowany jej adres. Poszedłem ją
oddać na drugi dzień, ale okazało się że mój ojciec chodził z jej mamą do
jednej klasy. I tak się zaczęło. Rodzinne kolacje i spotkania. Pewnego dna
usłyszałem jak jej przyjaciółka opowiada jej moja historię, a ta powiedziała
dokładnie „Gdybym wiedziała co przeżył Justin zachowałabym się inaczej.” Ja
zdenerwowałem się i wybiegłem, a ona za mną. W tamtym momencie pokonała swoją
nieśmiałość. I tak jakoś od słowa do słowa zaprosiłem ją na piknik. Potem były
kolejne spotkania i kolacje rodzinne. Pewnego dnia kiedy chyba zaczęła coś do
mnie czuć zawarliśmy umowę że nie zakochamy się w sobie. Do tej pory myślałem
że kocham ją jak przyjaciółkę, ale dzisiaj uświadomiłem sobie że kocham ją jak
kobietę mojego życia. Zadawałem jej dziesięć pytań. I przy ostatnim
uświadomiłem sobie że ją kocham.- wziąłem głęboki oddech, a kobieta dalej
patrzyła na mnie z troską.
-Jakie to było pytanie?
-W zasadzie były trzy. Czy jestem
dla niej kimś ważnym i czy zakochała by się w chłopaku po przejściach takim jak
ja. Na te dwa odpowiedziała twierdząco, a przy pytaniu co by zrobiła gdyby taki
chłopak wyznał jej miłość ona odpowiedziała że uświadomiłaby temu chłopakowi że
mają umowę i wybiegła z pokoju z płaczem. Gdy sam się uspokoiłem poszedłem do
niej i zapytałem się jej czy jest nadzieję że kiedyś złamie tą zasadę. Ona
zamknęła tylko oczy. Obiąłem je twarz dłońmi i powiedziałem że zaczekam. Za
tydzień ma urodziny. I jest trzynasta miesięcznica śmierci Victorii, a ja będę
rozdarty. Jedna połowa będzie z Vanessą, a druga z Victorią. A i jeszcze
zdjęcie. Zauważyłem u niej na ścianie zdjęcie jej rodziny. Był tam jeszcze jej
brat. Że brat to podejrzewam bo są bardzo podobni. Pokazałem jej to zdjęcie, a
ona zdenerwowała się i kazała mi wyjść z pokoju. - spojrzałem na kobietę. Ta
spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Wzięła oddech.
-Dobrze że powiedziałeś że
poczekasz. A z tym zdjęciem na którym jest ten chłopak to musi być związana
jakaś historia. Zapytaj się jej rodziców. Oni ci powiedzą i mam dla Ciebie
dobrą wiadomość. Ona Ciebie kocha, tylko boi się tego uczucia. Tak było tez
dawnej. Kochało się innego, ale za młodu było ustalone z kim będziesz mieć
dzieci i z kim pójdziesz do ślubnego kobierca. Teraz masz wolną rękę. A z tymi
urodzinami. Poświęć się cały Vanessie. Victoria się nie obrazi. I pamiętaj…
Słuchaj serca. Ono powie Ci prawdę. No a teraz idź. Już jest pierwsza w nocy.-
staruszka uśmiechnęła się. Wstałem i poszedłem w stronę wyjścia. Obróciłem się
i chciałem powiedzieć „Dziękuję” ale jej już tam nie było. Wiedziałem że
przysłała ją tutaj Victoria.
Zajrzałem do pokoju Vanessy. Spała.
Podszedłem do niej i okryłem ją kocem. Pocałowałem w policzek, a ta poruszyła
się delikatnie. Noga ograniczała jej swobodę ruchów.
Podszedłem do okien i zasłoniłem
rolety. „Słuchaj serca. Ono powie Ci prawdę.” W mojej głowie chodziły słowa
staruszki.
Położyłem się wygodnie w łóżku
wtulając twarz w poduszkę. Rano muszę wcześnie wstać żeby Vanessa mnie nie
zobaczyła. Przerwa w oglądaniu mnie dobrze jej zrobi.
Jezu płakałam :'(
OdpowiedzUsuńznowu!
Dziś zaczęłam czytać i coś mi się wydaję, że skończę wszystkie rozdziały też dziś :D dobre to jeeeeeeeest
OdpowiedzUsuńBoże, boże, bożenko !! Jaki smutas :(
OdpowiedzUsuń