piątek, 19 października 2012

Dziewiąty


-Mogę?- po tym jak uspokoiłem moje emocje postanowiłem pójść do Vanessy. Zastałem ją na łóżku. Wokół niej było pełno chusteczek, a ona zapłakana z pudełka wyciągała następne i wycierała nimi nos.
-Tak.- powiedziała zachrypniętym głosem. Odgarnęła trochę chusteczek tak abym mógł usiąść obok niej.
-Przepraszam.- wyszeptałem.
-Który to już dzisiaj raz? Czemu ty mi to musisz robić?- spuściłem głowę. Wiem że teraz przeze mnie cierpi. I ja i ona.- Było dobrze jak było. Znamy się prawie miesiąc i chyba obiecaliśmy sobie coś. Mieliśmy nie łamać tej zasady.- wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej moją bluzę.- Proszę. Nie będzie powodu do następnego spotkania.- usiadła z powrotem na miejsce. Ja odwróciłem się do niej przodem. Zdjąłem jej okulary i położyłem obok. Obiąłem jej twarz dłońmi i wycierałem kciukami następne łzy które spływały po policzkach.
-A jest nadzieja że kiedyś i ty złamiesz tą zasadę?- wypowiedziałem drżącym głosem moja ostatnią nadzieję. Ona tylko przymknęła oczy.- Poczekam.- wyszeptałem i pocałowałem ją w czubek głowy tak jak Victorię.- Poczekam.- powtórzyłem i wyszedłem z jej pokoju. Kierując się do mojego tymczasowego pokoju w moje oczy rzuciło się pewne zdjęcie. Była na nim Vanessa jej rodzice i jakiś chłopak. Był do niej bardzo podobny. Zdjąłem zdjęcie ze ściany i wróciłem do pokoju Vanessy.
-To o niego chodzi?- zapytałem się łagodnie siadając obok.
-Zostaw to.- wyrwała mi z ręki obrazek.- Wyjdź.- wysyczała przez zęby. Ja posłusznie skierowałem się ku drzwiom. W pokoju założyłem na siebie spodnie i bluzę. Poszedłem na cmentarz. To miejsce przerażało mnie kiedy byłem mały. Teraz jest to miejsce które daje mi spokój, mój azyl.
-Ja nie wiem co robić.- usiadłem na ziemi po turecku przed grobem Victorii.- O co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem czy mnie kocha czy nie. Czy tutaj chodzi o tego chłopaka czy też nie. To ponad moje siły. Coraz bardziej mnie to przerasta. Za tydzień jej urodziny i trzynasta miesięcznica twojej śmierci. Znowu będę musiał się rozedrzeć moje serce na pół. Jedna połowa będzie z tobą, a druga z Vanessa. Boję się ją kochać. Boję się że będziesz miała o mnie o to żal. Że tam na „górze” mi to wypomnisz. Same trudne decyzje. „Przyjaźń mężczyzny i kobiety jest jak zombie. Nikt jej nie widział, a wszyscy o niej mówią.” Sama mi to powiedziałaś o Victorze i Catlin.  Myślałem że nie masz racji. A właśnie z przyjaźni prędzej czy później powstanie miłość i to jeszcze silniejsza.- wypuściłem powietrze z ust. Wstałem otrzepałem spodnie i ruszyłem w stronę parku. Na jeden z ławek siedziała starsza kobieta. Z początku bałem się, ale potem podszedłem do niej.
-Wolne?- wskazałem na miejsce obok niej.
-Tak. A czemu akurat to?- kobieta zapytała się mnie.
-Jeżeli pani przeszkadzam to…
-Nie siedź, ale dziwi mnie to ze zechciałeś usiąść obok mnie.
-Czemu?- spojrzałem na kobietę.
-Takie już jest to „Wasze” pokolenie.
-To ja widocznie jestem inny.- kobieta uśmiechnęła się.
-Jesteś po przejściach.- spojrzałem na nią. Przez chwilę przestraszyłem się tego.
-Skąd pani wie?- zaśmiała się cicho, a na jej twarzy pojawiło się jeszcze więcej zmarszek.
-To widać w twoich oczach.- gdybym mógł spojrzałbym sobie w oczy.- Przeszedłeś wiele. Może mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie. Pani jest…
-Za stara?
-Nie…
-No mów. Jestem najlepszym słuchaczem na świecie.
-Rok temu moja dziewczyna utopiła się w morzu. Kochałem ją ponad wszystko. Tego dnia miałem jej się oświadczyć, a ona miała mi powiedzieć o ciąży. Nie zdążyła. O jej ciąży dowiedziałem się dwa, albo trzy tygodnie po jej śmierci. Załamałem się jeszcze bardziej. Trafiłem do szpitala z wycieńczenia. Byłem nieżywym w świecie żywych. Pewnego dnia mój ojciec wszedł do pokoju zdarł ze mnie kołdrę i kazał iść kosić trawnik. Powiedział że nie będzie utrzymywał człowieka który nie daje znaku życia. I to na mnie podziałało. Poszedłem skosiłem trawnik i zacząłem jakoś funkcjonować. Pić, jeść i mówić ludzkim głosem. W rocznicę jej śmierci poznałem dziewczynę. Jej pies dał mi swoją smycz na której był wygrawerowany jej adres. Poszedłem ją oddać na drugi dzień, ale okazało się że mój ojciec chodził z jej mamą do jednej klasy. I tak się zaczęło. Rodzinne kolacje i spotkania. Pewnego dna usłyszałem jak jej przyjaciółka opowiada jej moja historię, a ta powiedziała dokładnie „Gdybym wiedziała co przeżył Justin zachowałabym się inaczej.” Ja zdenerwowałem się i wybiegłem, a ona za mną. W tamtym momencie pokonała swoją nieśmiałość. I tak jakoś od słowa do słowa zaprosiłem ją na piknik. Potem były kolejne spotkania i kolacje rodzinne. Pewnego dnia kiedy chyba zaczęła coś do mnie czuć zawarliśmy umowę że nie zakochamy się w sobie. Do tej pory myślałem że kocham ją jak przyjaciółkę, ale dzisiaj uświadomiłem sobie że kocham ją jak kobietę mojego życia. Zadawałem jej dziesięć pytań. I przy ostatnim uświadomiłem sobie że ją kocham.- wziąłem głęboki oddech, a kobieta dalej patrzyła na mnie z troską.
-Jakie to było pytanie?
-W zasadzie były trzy. Czy jestem dla niej kimś ważnym i czy zakochała by się w chłopaku po przejściach takim jak ja. Na te dwa odpowiedziała twierdząco, a przy pytaniu co by zrobiła gdyby taki chłopak wyznał jej miłość ona odpowiedziała że uświadomiłaby temu chłopakowi że mają umowę i wybiegła z pokoju z płaczem. Gdy sam się uspokoiłem poszedłem do niej i zapytałem się jej czy jest nadzieję że kiedyś złamie tą zasadę. Ona zamknęła tylko oczy. Obiąłem je twarz dłońmi i powiedziałem że zaczekam. Za tydzień ma urodziny. I jest trzynasta miesięcznica śmierci Victorii, a ja będę rozdarty. Jedna połowa będzie z Vanessą, a druga z Victorią. A i jeszcze zdjęcie. Zauważyłem u niej na ścianie zdjęcie jej rodziny. Był tam jeszcze jej brat. Że brat to podejrzewam bo są bardzo podobni. Pokazałem jej to zdjęcie, a ona zdenerwowała się i kazała mi wyjść z pokoju. - spojrzałem na kobietę. Ta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Wzięła oddech.
-Dobrze że powiedziałeś że poczekasz. A z tym zdjęciem na którym jest ten chłopak to musi być związana jakaś historia. Zapytaj się jej rodziców. Oni ci powiedzą i mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Ona Ciebie kocha, tylko boi się tego uczucia. Tak było tez dawnej. Kochało się innego, ale za młodu było ustalone z kim będziesz mieć dzieci i z kim pójdziesz do ślubnego kobierca. Teraz masz wolną rękę. A z tymi urodzinami. Poświęć się cały Vanessie. Victoria się nie obrazi. I pamiętaj… Słuchaj serca. Ono powie Ci prawdę. No a teraz idź. Już jest pierwsza w nocy.- staruszka uśmiechnęła się. Wstałem i poszedłem w stronę wyjścia. Obróciłem się i chciałem powiedzieć „Dziękuję” ale jej już tam nie było. Wiedziałem że przysłała ją tutaj Victoria.
Zajrzałem do pokoju Vanessy. Spała. Podszedłem do niej i okryłem ją kocem. Pocałowałem w policzek, a ta poruszyła się delikatnie. Noga ograniczała jej swobodę ruchów.
Podszedłem do okien i zasłoniłem rolety. „Słuchaj serca. Ono powie Ci prawdę.” W mojej głowie chodziły słowa staruszki.
Położyłem się wygodnie w łóżku wtulając twarz w poduszkę. Rano muszę wcześnie wstać żeby Vanessa mnie nie zobaczyła. Przerwa w oglądaniu mnie dobrze jej zrobi.

3 komentarze:

  1. Jezu płakałam :'(
    znowu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś zaczęłam czytać i coś mi się wydaję, że skończę wszystkie rozdziały też dziś :D dobre to jeeeeeeeest

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, boże, bożenko !! Jaki smutas :(

    OdpowiedzUsuń