piątek, 19 października 2012

Czwarty


Dzisiaj śniła mi się Victoria. Szła z dzieckiem na rękach. Był to chłopczyk. Ubrana była w białą „szatę”, a jej włosy powiewały na wietrze. Stałem na plaży. Podeszła do mnie.
-Nie bój się. I tak się spotkamy.- pogładziła mnie po policzku i rozpłynęła się z dzieckiem w powietrzu. Ja znowu zostałem sam na plaży. Obudziłem się cały spocony. Poszedłem do łazienki obmyć twarz zimną wodą i dopiero sobie uświadomiłem co miała zamiar mi przekazać. Mam się nie bać pokochać dziewczyny. Dobra, ale ja nie umiem żadnej innej pokochać. A to dziecko. To chyba był nasz syn. Chyba. Na pewno. Był podobny do Victorii. Miał jej nos, usta i delikatne rysy twarzy.

Vanessa

-No opowiadaj jak było- Nicole z Alex wypytywały się mnie o wczorajszą kolację.- No powiesz czy nie?- wierciły się na łóżku jak gdyby w tyłku miały hemoroidy.
Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam.
-Prawie nie gadaliśmy. Przecież mnie znacie. Od razu zrobiłam się czerwona jak się do mnie odezwał.- skończyłam swój monolog, a na dole dało się słyszeć wejście chłopaków.

Justin

Nie wiem po co Christian ciągnął mnie z nim żebym szedł do tego Seana. Oni znowu będą paplać o tych deskach, a ja się zanudzać na śmierć.
Usiadłem na kanapie przyglądając się ich pasjonującej rozmowie. Poszedłem do łazienki, aby choć na chwilę przestać o łożyskach do deskorolki, którą już dawno rzuciłem.

Vanessa

-… i to się skończyło jego depresją, a potem wycieńczeniem. Więc sama widzisz. On chce wykonać w jakiś sposób pierwszy krok, ale ty odrzucasz. On wykona pierwszy krok, a ty resztę.- Poczułam jak moje oczy powiększyły się dwukrotnie gdy słuchałam historii o Justinie i Victorii.
-Gdybym wiedziała co przeżył Justin zachowałabym się inaczej.- Po moich słowach usłyszałam trzask drzwiami i jak ktoś zbiega po schodach.

Justin

Wiedziałem że tak to się skończy. „Gdybym wiedziała zachowałabym się inaczej”. I właśnie to ją odróżniało. Że nie wiedziała. Że nie litowała się nade mną. Że nie brała pod uwagę tego co przeżyłem wcześniej. I właśnie to pękło przed chwilą. Byłem tego pewny że teraz za każdym razem nie zobaczę na jej policzkach tych rumieńców. Że teraz za każdym razem będzie na jej twarzy uśmiech litości. Ten wymuszony, pusty uśmiech którym darzy mnie połowa osób w tym miasteczku.
-Justin!- usłyszałem za plecami głos Vanessy. Zatrzymałem się. Nie odwracałem się. Poczułem że jest tuż za mną.- O…o...- wzięła głęboki wdech.- O co tobie chodzi?- uśmiechnąłem się pod nosem bo wiedziałem że teraz na jej policzkach goszczą wielkie rumieńce.- Słyszysz?- odwróciłem się do niej przodem. Staliśmy jakieś dziesięć centymetrów od siebie. Na nosie mogłem poczuć jej oddech który pachniał gumami truskawkowymi.
-O to że już nie będziesz taka jak wcześniej.- spojrzała na mnie jak na jakiegoś wariata. Ja spuściłem głowę i wlepiłem wzrok w moje trampki.
-Jaka?
-Już nie będziesz się zachowywała jak wcześniej. Nie będziesz cała czerwona za każdym razem gdy mnie zobaczysz. Na twojej twarzy będzie widniał uśmiech współczucia.- zerknąłem na nią. Wmurowało ją. Stała cała czerwona i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą powiedziałem.
-A…a…a…- znowu to robiła. Ja uśmiechnąłem się szeroko i dokończyłem za nią.
-Właśnie taka.- jej policzku oblał czerwony rumieniec. Chociaż jej policzki zrobiły się bardziej czerwone niż wcześniej. Staliśmy chwilę. Ona ze spuszczonym wzrokiem, a ja czując że robi się coraz bardziej czerwona spuściłem wzrok.
-Patologia.- mruknęła pod nosem. Spojrzałem się na nią, a ona na mnie.- Przecież my się nie znamy. Nie zamieniliśmy nawet jednego porządnego zdania. Nawet teraz. Tutaj nawet nie można mówić o znajomości, a o koleżeństwie nawet nie możemy pomyśleć. O swoich imionach dowiedzieliśmy się od osób trzecich.- z każdym jej zdaniem byłem zdziwiony coraz bardziej. Jak ONA mogła ułożyć takie przemówienie na poczekaniu i je jeszcze powiedzieć?
-To się zakolegujmy- uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem dłoń. Uścisnęła ją i odwzajemniła uśmiech.- Justin jestem.
-Vanessa.- bałem się tego co zaszło tutaj przed chwilą. Bałem się że dałem jej nadzieję. „Nie bój się”. W mojej głowie zaistniały słowa Victorii.
-O koleżeństwie porozmawiamy jutro na plaży tam gdzie Kudłaty dał mi smycz. O pierwszej po południu?- w tym momencie nie wiedziałem co robie. Umawiam się z dziewczyną. Nie mogłem w to uwierzyć. Ale przecież tu chodzi o zwykłe koleżeństwo. Może tego mi potrzeba? Nie wiem. A może to Victoria mi ją przysłała żeby mi jakoś pomogła. Żebym wrócił do codziennego świata?
-Przepraszam, ale w domu jestem dopiero od dziewiętnastej. Jak cos możemy się spotkać na plaży jutro, albo kiedy indziej. A skąd znasz imię mojego psa?- uśmiechnąłem się szeroko. Jej pies nazywa się tak samo jak ja go nazwałem.
-Wymyśliłem. Jest cały w łaty. A może jutro o siódmej trzydzieści?
-Okej. Weź coś do jedzenia. Zrobimy piknik.- odwróciła się i wróciła do domu Seana.

Vanessa

Moje ręce dopiero teraz zaczęły się trząść jak oszalałe, a serce podchodzić do gardła. Co mi odbiło z tym piknikiem? Zamiast jutro załatwić TO jak najszybciej to ja jeszcze przedłużam. Ty cymbale!
-No i o czym gadaliście?- Alex z Nicole dopadły mnie już w salonie. Ja nadal nie mogłam opanować moich trzęsących się rąk.
-Umówiłam się z nim jutro na piknik na plaży o siódmej trzydzieści wieczorem.
-Uuuu…- zaczęły wyć jak jakieś duchy. Miało to oznaczać że między nim się coś szykuje. Po moim trupie!
-Zakolegować się.- dokończyłam.
-A potem żeby się zaprzyjaźnić i żeby być parą.- spojrzałam na Alex która była rozłożona na fotelu i „zdzierała” paznokcie pilniczkiem.
-Marzenie twoje. Dobra idę bo mnie mama zabije że nie będę na kolacji. To u kogo dzisiaj. U mnie?- miałam na myśli babski wieczór. Coś w rodzaju imprezy w trójkę.
-Okej o ósmej? A rodzice będą?- Alex zawsze ma podejrzenia że jeszcze zaprosiłabym mamę.
-O ósmej, a rodziców nie będzie.- pożegnałam się z nimi buziakiem w policzek i ruszyłam na kolację. Po kolacji ruszyłam na górę i jakoś ogarnęłam mój cały burdel w pokoju. Gazety ułożyłam mniej więcej w jednym miejscu, a ciuchy wepchnęłam do garderoby. Na dole dało się słyszeć wyjście rodziców. Wracają jutro po południu, a potem jadę z mamą na zakupy. Jadą do jakieś ciotki czy kogoś.
Ruszyłam do szafy ściągając okulary po drodze. Położyłam je na szafce nocnej. Potem ruszyłam do garderoby. Wzięłam białą, zwiewna sukienkę wiązaną na szyi, czarne rajtuzy i białe trampki. Założyłam to na siebie. W tym momencie do pokoju wpakowały się Alex i Nicole z okrzykiem na ustach: „Zaczynami imprezę!”. Rozłożyły trzy szampany, sześć piw i pół litra na łóżku.
-My to mamy wypić?- zapytałam ze strachem w głosie pokazując na butelki.
-No.- powiedziały beztrosko. Ruszyły na dół po szklanki, pepsi i napoje do drinków. Najpierw w ruch poszły szampany.
-To za co pijemy?- zapytała się Nicole podnosząc szklankę do góry?
-Za nas.- każda z nas się uśmiechnęła i wzięła głębszy łyk szampana. Potem były następne toasty.
-To ten dedykuje Van i Justinowi.- rzuciła lekko już wstawiona Alex.
-Nie!- mimo że w mojej głowie trochę już szumiało jeszcze myślałam racjonalnie.
-Tak. Zdrowie.- i po ptakach. Alex i Nicole wzięły po łyku. Ja też. I o to w ten sposób opróżniłyśmy trzy szampany. Teraz przyszedł czas na drinki. Nie wiem jak ja to jutro przeżyję, ale trudno.
-Ja chcę piwa!- Nicole rzuciła się na trunek i wypiła duszkiem połowę zawartości puszki. A potem My dwie poszłyśmy w jej ślady. Potem znowu następna połowa i poszły następne trzy butelki piwa.
-Z kim byście się przespały?- ja otworzyłam oczy ze zdumienia. Spojrzałam się na Alex która zadała to pytanie. Wzrokiem znalazłam ją leżącą na łóżku.
-Ty pierwsza.- powiedziała Nicole.
-Christian.- wyznała nam Alex.
-Z nim?- mimo że za bardzo nie mogłam utrzymać równowagi, stanęłam na nogi.
-A ty Nicol?- zapytała się Alex, a ja usiadłam na podłodze.
-Eduardo.- położyłam się na podłodze i pokręciłam głową z niedowierzania.- A ty?- wybełkotała z ledwością, biorąc następny łyk piwa.
-Nikt.- wzruszyłam ramionami.
-Jeszcze jest Justin i Shean, ale sądzę ze Justin.
-Nie! Chodźcie dokończymy butelki.- rzuciłyśmy się na butelki i w ten sposób opróżniłyśmy ostatnie puszki piwa i czystą.

1 komentarz:

  1. Trochę zagmatwany xD na początku nie umiałam się połapać o co c'man ^^ Ale i tak fajowy ♥

    OdpowiedzUsuń