czwartek, 6 grudnia 2012

Jedenasty cz. II


- Justin? – usłyszał zachrypnięty głos Vanessy.
- Jestem tu – pochylił się nad nią i pogładził jej policzek. Dziewczyna podniosła się wolno. Justin asekurował ją od tyłu. Miał wrażenie, że jej ciało zaraz złamie się na pół. Kiedy zobaczył jej wyraz twarzy był bliski płaczu. Gdyby poprosiłaby go teraz o narkotyki, poruszyłby niebo i ziemię, aby je zdobyć, tylko po to, żeby jej twarz przybrała normalny wyraz.
- Możesz mnie przytulić? – zaszlochała. Szatyn błyskawicznie zbliżył się do niej. Wtulił ją w siebie. W tym momencie czas dla dziewczyny przestał istnieć. Czuła się bezpieczna, a co do tego, kochana.
Czuła jak gdyby w środku jej ciała wszystko płonęło. Każda komórka wzywała swojego życiodajnego „paliwa”, jednak teraz, kiedy był przy nich Justin, jakby się uspokoiły.
Poczuła jak jej ciało unosi się. Justin podniósł ją i posadził na łóżku. Kucnął przed nią i złapał za dłonie.
- Wszystko dobrze? – spojrzał na nią łagodnym wzrokiem. Pokręciła przecząco głową. Zrezygnowany podszedł do niej i wtulił w siebie.
- Co teraz? – powiedziała przestraszona. Chłopak wyczuł tą zmianę głosu. Złapał ją jedynie za dłoń.
- Ja też się boję – wyszeptał. Żadne z nich nic się nie odezwało. Oboje wiedzieli co ich czeka. Jednak bali się wymówić te słowa w myślach.

Chłopak poczuł na ramieniu łagodne szarpanie. Otworzył przestraszony oczy i od razu odszukał Vanessy. Spała obok niego spokojnie. Zaraz potem zwrócił wzrok na postać, stojącą nad nim.
- Mama? – powiedział zdziwiony. – Co ty…
- Chodź na dół. – przerwała mu. Ten zszedł delikatnie z łóżka i wolnym krokiem szedł za mamą. Wiedział co go czeka.
Na dole byli wszyscy. Nicole, Shean, Alex, Dudu, Christian, jego rodzice i rodzice Vanessy. Kiedy zszedł ze swoją mamą, każdy spojrzał się na niego smutno. Usiadł przy stole i czekał, aż ktoś zacznie mówić.
- Vanessa jest narkomanką? – odezwała się Alex. Szatyn kiwnął niemrawo głową. Nie miał ochoty patrzyć na twarze innych bo dobrze wiedział jak wyglądały. Nerwowo przeplatał swoje palce, a zaraz potem uderzał paznokciami o stół.
- Widzę tylko jedno rozwiązanie – mama Nicole powiedziała cicho. Chłopak spojrzał się na nią energicznie ze łzami.
- Odwyk – dokończył smutny Christian. Justin błyskawicznie wstał od stołu i pobiegł na dwór. Po jego policzkach toczyły się łzy, a usta co chwila wypowiadały słowa obrażające samego siebie. Kiedy poczuł na ramieniu dłoń, strącił ją.
- Idź stąd – powiedział. Odwrócił się w stronę tajemniczej osoby.
- Justin pomyśl logicznie – Shean spojrzał się na niego smutnym wzrokiem.
- O czym? Że nafaszerują ją tam jakimiś lekami? Odizolują ją ode mnie? – chłopak usiadł obok szatyna na schodku.
- Pomogą jej. Widzisz co się z nią dzieje. Będzie jeszcze gorzej – Justin pokręcił przecząco głową.
- Przecież wczoraj dała sobie radę. Wierzę w nią – wyszeptał.
- Opadła z sił. Wcześniej wrzeszczała przez trzy godziny. Chcesz przeżywać to codziennie? Chcesz ją codziennie widzieć w takim stanie? – Justin pokręcił przecząco głową. – Musisz się z tym pogodzić – chłopak uświadomił sobie, że Shean ma rację. Za sobą usłyszał głos Vicorii.
- Dobra decyzja – szepnęła mu do ucha.
- Wiem – odpowiedział mechanicznie.
- Co? – Shean spojrzał się zaskoczony na Justina.
- Nic. Już nic – zmieszał się. Wziął głęboki oddech. – Mam to powiedzieć Vanessie?
- Chyba tak byłoby najlepiej. Jeszcze dzisiaj wieczorem pojedziemy z nią do kliniki w Toronto. I tam zobaczymy co dalej – chłopak kiwnął porozumiewawczo głową. Shean poklepał go po plecach i zostawił go sam na sam z myślami.
Nie wiedział co go czeka. Rozstanie z Vanessą. Na ile? Miesiąc, dwa, a może trzy? Przerażała go perspektywa, że zaraz po odnalezieniu dziewczyny będzie się musiał z nią rozstać. Nie był pewny czy to wytrzyma.
Wziął głęboki oddech i wyprostował się. Otarł mokre policzki i w miarę pewnym krokiem ruszył do pokoju Vanessy. Po drodze zerknął na zegarek. Była dwunasta.
Zapukał do drzwi. Kiedy usłyszał ciche „proszę” niepewnie nacisnął klamkę.
Vanessa siedziała w mokrych włosach na łóżku. Ubrana była w czarną bokserkę i granatowe rurki. Nogi miała skrzyżowane pod sobą, a jej cała postawa była pochylona. Głowę miała opartą na splecionych dłoniach.
Podszedł do niej i cicho usiadł na łóżku. Spojrzała się na niego smutnym wzrokiem. Przeczuwała co chce jej powiedzieć. On nawet nie otworzył ust, tylko mocną ją do siebie przytulił.
- Justin ja się boję – załkała. Chłopak nie wytrzymał i płakał razem z nią. W końcu objął ją twarz i opanował płacz.
- Damy radę. Przetrwaliśmy wszystko do tej pory, więc damy sobie z tym radę. Obiecaj mi tylko, że dasz z siebie wszystko, żeby wyjść z tego – dziewczyna kiwnęła niepewnie głową. – Jesteś odważniejsza niż ci się wydaje – zbliżył się do niej delikatnie. Na początku musnął jej usta. Dziewczyna nie zareagowała przez dłuższą chwilę, kiedy chłopak już się od niej oddalał szepnęła:
- Nie przerywaj – Justin ponownie ją musnął. Tym razem ta odwzajemniła pocałunek. Po chwili oboje całowali się tak, jakby to był ich pierwszy pocałunek. Szukali w nim siebie nawzajem, a kiedy odnaleźli, doszczętnie się w nim zatracili.
- Przepraszam – szepnęła dziewczyna i odsunęła się delikatnie do chłopaka.
- Za co? – ten spojrzał na nią zdziwiony.
- Za to. Nie powinniśmy. A przynajmniej ja. Czuję się jakbym ciebie wykorzystywała – mówiła coraz ciszej. W końcu podsunęła się pod samą ścianę. Justin delikatnie się do niej zbliżył i pocałował w kącik ust.
- Nie wykorzystujesz. Ja mógłbym się tak poczuć, bo… bo próbuję się uszczęśliwić na siłę, zatrzymując ciebie przy sobie. Nie wiem czy tego chcesz, nie pytałem się ciebie o zdanie – Vanessa uśmiechnęła się delikatnie i oparła głowę o ramię chłopaka.
- Chcę. Przynajmniej do dzisiejszego wieczoru, kiedy nie wyjadę do szpitala. Chcę się tobą nacieszyć – Justin objął ją ramieniem.
- Słyszałaś rozmowę?
- Tak – powiedziała niemal bezgłośnie. Oboje zamilkli na moment.
Justin próbował coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Co chwila brał głębszy oddech, ale zaraz potem wypuszczał powietrze z ust.
- Rozumiem was – znowu zamilkła na moment, tak jakby próbowała dobrać starannie słowa. – Nie chcę robić żadnych problemów. Przepraszam was za to co zrobiłam. Ja się po prostu boję tego, że będę tam sama, że będę musiała stanąć z moim uzależnieniem oko w oko. – Justin spojrzał się na nią. Wierzchem dłoni otarł mokre policzki dziewczyny i uśmiechnął się czule.
- Obiecuję ci, że będę się z tobą kontaktował na wszelkie możliwe sposoby. A jeżeli będę mógł, to będę przyjeżdżał codziennie – już żadne nic nie powiedziało.

Justin stał ramie w ramię z matką Nicole. Tylko oni tutaj byli. Vanessę natychmiastowo zabrali na oddział. Jej atak powrócił. Zaczęła krzyczeć na cały szpital. W pewnym momencie zaczęła mieć omamy i dziwne lęki, przed stworzonymi postaciami, które (według niej) co chwila ją mijały, czy uśmiechały się do niej.
Przybrany ojciec Vanessy poszedł z nerwów zapalić. Ciocia – jak nazywała ją Vanessa, przed chwilą się uspokoiła. Justin nie czuł w sobie żadnych emocji. Nie czuł nic. Pustkę.
- Pani Hall? – oboje obrócili się natychmiastowo. Stał przed nimi mężczyzna. Miał około pięćdziesięciu lat, może trochę więcej.
- Słucham – odezwała się matka Nicole, Caroline.
- Jestem doktorem prowadzącym terapię Vanessy. Oceniliśmy wstępnie jej stan. Oczyszczanie organizmu potrwa około dwóch tygodni. Cała terapia, nie mniej niż dwa miesiące – chłopak nerwowo przeliczył tygodnie w głowie.
- Chce pan powiedzieć, że Vanessa może nie wrócić na święta do domu? – spojrzał się z przerażeniem na Caroline, a ta na niego.
- Tak, jest to jednak najgorszy scenariusz który zakłada, że uzależnienie Vanessy jest już daleko posunięte. Bardzo mi przykro – doktor spojrzał się na chłopaka ze współczuciem.
- Mnie też jest przykro – szepnął Justin i nerwowym krokiem powędrował ku wyjściu ze szpitala, ocierając policzki z łez.
______________________________

W końcu dodałam! Obiecuję, że rozdziały będą się pojawiać wcześniej, bo już zdążyłam opanować mój grafik i wepchnąć w niego czas na blogi.
Mam nadzieję, że wasza frekwencja się poprawi ;) Liczę na szczerą opinię.

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.Mam nadzieje,że będziesz częściej dodawać,bo twoja frekwencja przypuszczam,że spada ponieważ rozdziały są raz na miesiąc czy później.
    Czekam na nn<3
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  2. świeeeetne! czekam na kolejny z wieeeelką niecierpliwością! *_* love u <3 @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  3. oooooo.. biedny Jus i Van ;c
    pisz szybciutko następny bo świetne są <3

    Caroline.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeju! Zamkną Vanessę w ośrodku? Biedactwo... I jeszcze Justin - tak mi go szkoda. Jak sobie pomyślę, żeby mi mięli zabrać ukochaną osobę na ponad dwa miesiące...
    #muchlove

    OdpowiedzUsuń
  5. ajjjjjj *.*
    kochamkochamkocham <33
    miałam się uczyć, a czytam. oh god <3
    mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, że uda im się przez to wszystko przejść, razem. oby.

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM!!! Opowiadanie jest nieziemskie :D Napisz książkę albo coś :) Czytam twoje dwa blogi i jestem nimi zachwycona !

    OdpowiedzUsuń
  7. Odcinek super. Wierze, że Vanessa wyjdzie z tego i wszystko będzie dobrze:) Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wzruszyłam się.. długo czekałam i opłaciło się ♥ http://all-around-the-world-with-jb.blogspot.com/ zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo chcę, żeby Justin był w końcu szczęśliwy i nie martwił się niczym. Niestety stan Vanessy jest bardzo ciężki. Mimo to wciąż wierzę, że wszystko się ułoży. Ciekawa jestem, jak poradzi sobie w tym szpitalu. Kurde, ona jest taka biedna! :c i Juju też, a jak czytam o tym, jak się o nią troszczy, to się strasznie wzruszam. Na kolejny będę czekała dopiero po próbnych haha ;P ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. o jejku... Świetny! *___* czekam na kolejny i jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie. our-criminal-love-story.blogspot.com :) mam nadzieję, że się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie! <3 Nie mogę się kolejnego doczekać. *___* jakbyś miała czas to wpadnij do mnie na our-criminal-love-story.blogspot.com mam nadzieję że się spodoba :) xx

    OdpowiedzUsuń